To już 16 lat. Pierwszy raz zagrali jak miałem...1 rok. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.
Wczorajszy dzionek moge zaliczyć do jak najbardziej udanych..no, może nie licząc za małej temperatury, przez co zimno mi (i nie tylko mi) było głównie w palce u nóg i rąk. Ale tak to było super. O 7.40 byliśmy przed Urzędem, gdzie też mieścił się nasz sztab. Mieliśmy nadzieje ze nie bedzie ludzi....złudną nadzieję, bo gdy zobaczylismy :kolejeczkę" jak za PRLU, to szczenki nam opadły. Może nie bede pisał o staniu w kolejce, bo jest to takie z lekka....nudne? :D Po ponad dwóch godzinach stania w kolejce na schodaxch, mieliśmy swoją puszkę, identyfikator i zapas czerwonych serduszek. A że nożyczek nikt z nas nie miał, to postanowiliśmy pójść do kumpla i u niego te serdyucha wyciąć. Po drodze zgarnąłem 2 laski, które wrzóciły mi po zylu i to był początek mej dobrej passsy..hihihi :)) Wycieliśmy serca i ruszyliśmy na podbój Kauflandu, który był już szczelnie obstawiony przez wolontariuszy (w Samym Sieradzu było ich ponad 600!). Poszliśmy na dworzec PKP, który jest rzut beretem od Kauflanda, ale...tam też już ktoś był. Od tego czasu nie mieliśmy sprecyzowanych celów naszej wędrówki...szliśmy przed siebie i co chwila ten sam tekst "Dzień dobry , czy wspomoże Pan/Pani akcję? I co druga (jak nie więcej!!) osoba mówiła z fochem ze juz ma serduszko i tyle. Niektóre babcie to się wrecz wkurzały..hmm..ale w sumie to mają prawo, jak ktoś po raz 101 pyta je o to samo :)) Jeśli jestem już przy babciach, to generalnie rzecz biorąc, hasłem wczorajszego dnia stało się "polowanie na mohery", hah:0 Co chwila padał tekst, "ok ja zdejmuję moherkę w sexownym, fioletowym palcie, a wy tą w zielonym kapeluszu" hahah, hit sezonu po prostu :DD Niektórzy ludzie to jak tylko nas zobaczyli to od razu wyjmowali przygotowane wcześniej serducho, żebyśmy nawet nie zaczęli pytać" czy wspomoże Pan akcję", więc najczęściej kończyło się na: "czy wspomm...aha, dziękuję". O 14 poszliśmy na pizze....O M G :)) to był błąd brać na trzech, 2 duuuże pizze, giganty! Męczyliśmy je z 1,5 godziny, ale zjedliśmy !! ale potem....ok pominę tę partię :) O 17 na pl.wojewódzkim zaczął się koncert. Wcześniej ponownie zawitaliśmy do Kauflanda, gdzoie była już tylko jedna laska-wolontariuszka -> na zewnątrz. my weszliśmy do środka do holu..mmmm jak cieplutko, a ludzie nawet hojni:) Oczywiście kto zgarnął najwięcej kasy??? HAA!! :)) Wróciliśmy na plac i postanowiliśmy zdać już puszki, bo i tak nikty nic juz nie dawał. Na koncercie, jak to w Sieradzu - ogólnie lipne zespoły, poza jednym, który grał całkiem całkiem. Poza tym były inne atrakcje: ruchoma ławka z wesołego miasteczka, pokazy samochodów rajdowych,. pokazy pierwszej pomocy, kartofle z ogniska. a o 20:00 światełko do nieba, które nas wszystkich zaskoczyło - pozytywnie. Naprawde jak na Sieradz ( i nie tylko jak na Sieradz) to było zajebiaszcze :)) Posiedzieliśmy potem troche i ok.21 juz bylo nam tak zimno ze postanowilismy sie zmyc do domu. Wskoczylem natychmiastowo do wanny z gorącą wooodą....ooooo, co za ulga. To był naprawde crazy DAY :))
A jeśli chodzi o dziś to w szkole nuda, geograficzka mnie wkurwiła bo powiedziała ze sprawdzian bedzie PO 14 STYCZNIA, a 2 lekcje przed geografią dowiedzielismy sie ze jest dzis wiec poszedl do niej jeden koleś - nic. Ja poszedłem, ostro pertraktować...cóż, że tak powiem to olała mnie powiedziała zebysmy dali spokój bo ona wie co mowila i ze dzis jest sprawdzian. Ja se mówiee ona mi zamyka przed nosem drzwi do pokoju nauczycielskiego....okkk. Dobrze ze germanistki nie było ( uff, Dzięki Ci Boże) to se na niemcu powtórzylismy, a suma sumarum sprawdzianu - nie było...:D...Ale się rozpisaaałem
PzdR - Michnik